Macedonia to niesamowita mieszanina kontrastów z dziwaczną mentalnością ludzi. Kraj oglądany z samolotu, samochodu, ale też po prostu z ziemi jest przepiękny. Wysokie skały wystrzelone z gęstych lasów, ogromne zielone przestrzenie, doliny ze skałami wapiennymi, ogromne błękitne jeziora, z piaszczystymi plażami. Te zapierające dech w piersiach widoki, byłyby rajem i czymś praktycznie nieosiągalnym gdyby nie brutalna cywilizacja. Wszystko bowiem przysypane jest tym, co ludzie po sobie zostawili. Powstają nowe góry nieusuwalnej skały PET wystające ze stery papieru i każdego rodzaju śmieci. Nawet dzieci nauczone są, że jeśli nie ma w pobliżu kosza, to po co się przeciążać i trzymać plastikowy kubeczek?
  Dodatkowo w krajobraz wrzucone są kontrastowe bryły betonu, zwane również powszechnie miastami.Kontrast nie odnosi się tu bynajmniej do koloru, a wnętrza betonowych skupisk ludzi. Chodzi mi głównie o Skopie, bo tam spędziłem dwa tygodnie. Gdy człowiek przyjeżdża tam, wiedząc że to jest stolica państwa, robi wielkie oczy. Oczywiście teoretycznie można przebywać tylko i wyłącznie w centrum, przypominającym ul. Chmielną w Warszawie, ale jest to chyba niemożliwe. Gdy odchodzi się już pół kilometra od pomnika-fontanny Aleksandra Wielkiego, który jest tak olbrzymi, że ogon konia na którym siedzi jest wysokości Adama Mickiewicza w Krakowie, a fontanna świeci na milion kolorów, widzi się śmieci, opuszczone samochody, bezpańskie psy, dzieci grzebiące po śmietnikach. Ludzie chodzą środkami ulic, nawet tych głównych, nie zważając, na porę dnia. Opony w rowerach to ewidentnie nieprzydatny tutaj sprzęt, który lepiej wygląda w rowie niż w obręczy. Gdyby ktoś zbierał paczki po papierosach, karty do gry, a nawet zdjęcia rentgenowskie, to polecam. Jednak z tym widokiem potrafią kontrastować małe uliczki z dużymi domami, czy też świetne, zacienione parki, za alejkami, fontannami i placami zabaw.
  Jeżdżąc regularnie autobusem jednej linii, można jednego dnia pojechać londyńskim autobusem piętrowym, z klimatyzacją, a nazajutrz ogórem, z wiecznie otwartymi przednimi drzwiami. Idąc tym tropem, muszę dodać że ulice różnią się kolosalnie, od autostrad. W mieście wszytko jest dziurawe, rozkopane i nieskończone. Ale to tak jak u nas.
  Dużo Macedończyków żyje w ubóstwie. Ludzie mieszkają po kilka rodzin w ruinach domów, przerobionych siłą rzeczy na śmietniska. Zadziwiające jest jednak to, że obok tego typu miejsc, stoją bloki, o nie najgorszych standardach.
  Prawda jest taka, że mimo wszystkich różnic i udziwnień, po dwóch dniach człowiek się przyzwyczaja i zaczyna doceniać otwartość ludzi, spacer wzdłuż rzeki do centrum, albo ciężarówki pełne słodkich arbuzów, ustawionych to tu, to tam. Każde miejsce na Ziemi jest piękne i ma swój klimat.