Chłopaki

Sąsiadów mam biednych i zdemoralizowanych. Mają dużo dzieci. Ale te dzieci są niesamowite. Właściwie ciężko mi mówić o kimś kogo rodzice staczają się praktycznie do zera , siedzą po kilka razy w pierdlu, piją ciągle.Widzę je codziennie jak wracam do domu, jak bawią się na ulicy, albo pod balkonem. Ale coś w nich jest takiego dobrego i delikatnego. Na przykład taki Krzyś, który ewidentnie ma coś z autyzmu, pyta się mnie czy wszystko u mnie dobrze. Ja też go zagaduję, bo widać, że sprawia mu to przyjemność. Dziś wieczorem wracam do domu, patrzę a jedna z sióstr Krzysia biega po ogrodzie ze starym akordeonem i próbuje wydobyć jakieś dźwięki, a on z innymi łebkami stoją przy grillu.
-Cześć chłopaki!
-Gdzie idziesz?
-Do domu.
-Chodźże do nas na grilla!
-Nie dzięki...
-No chodźże!
No i nie przyszedłem. Mam do siebie wyrzuty, bo mogłem. Trochę się boję tego ich domu. A oni muszą tak żyć. I to jest najgorsze.