Nowe już nawet przyszło. Generalnie chodzi o ciemnię, którą udało mi się zainstalować u siebie na strychu. Początki pomysłu o własnej ciemni przyszły mi do głowy już kilka miesięcy temu, gdy okazało się że kolega mojego taty też kiedyś zajmował się fotografią. Po wykonaniu serii rozmów telefonicznych okazało się że jego rodzice powiększalnik i wszystkie potrzebne urządzenia posłali, jak to się na Śląsku mówi, na hasiok. Na szczęście okazało się, że kolejny znajomy Jasiek R. w piwnicy u swoich rodziców trzyma swoją starą ciemnie. Po krótkim czasie udało się tam dostać. Powiększalnik, kuwety i wszystkie inne potrzebne cuda leżały sobie spokojnie przez kilkanaście lat w piwnicy. Chyba nie muszę używać za dużo epitetów żeby określić ich stan. Krótko mówiąc były cholernie brudne. Po przywiezieniu ich do mnie do domu jedynym miejscem gdzie dało się je trzymać był garaż. Przez kolejny tydzień starałem się doprowadzić sprzęt do stanu używalności.W ruch poszły szczotki, gąbki, szmaty, środki chemiczne i nawet wąż ogrodowy. Po wyczyszczeniu wszystkiego udałem się na ul. Łobzowską do studia Finisz w celu nabycia drogą kupna chemii. Od razu po zakupie postanowiłem zabrać się do roboty. W miarę udało mi się rozpuścić wywoływać negatywowy. Potem zaczęły się schody, bo musiałem nawinąć film na szpulkę. Udało mi się za czwartym razem. Kiedy w zupełnej ciemności klęczałem na podłodze pralni, przyszło mi do głowy porównanie że pierwsze wywoływanie filmu jest jak pierwszy seks. Ciemno i nie wiadomo co robić. Taka dygresja. Potem przeprowadziłem już zwykły proces zalewania i przelewania koreksu cieczami różnego koloru i zapachu. Gdy wyjmowałem film adrenalina rosła. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, nie licząc dwóch wgnieceń. W nocy film się wysuszył, rano go pociąłem po 6 klatek. Następnego dnia po południu na zajęciach wsadziłem kliszę do skanera. Oto i efekty:

Kasprowy Wierch lata 40 XX wieku. Myślę że jakbym to zdjęcie dał do jakiegoś albumu, nikt by nie uwierzył że było zrobione w marcu 2012. Szło mi tak dobrze że nie mogłem nie zrobić błędu. Okazało się, że wywoływacz który wlałem do koreksu był w rzeczywistości koncentratem i dodatkowo miał za wysoką temperaturę, co w pewien negatywny sposób odbiło się na zdjęciach. Na całe szczęście reszta fotografii ma w miarę zadowalający efekt:
 |
W oryginalnej wersji zdjęcie było wykadrowane poprawnie. |
 |
To zdjęcie dodałem, bo jest moim jedynym wspólnym zdjęciem z pewną bliską mi osobą. |